Są papiery na Jagiellonię

Jagiellonia w przyszłym tygodniu może zostać ukarana za udział w korupcji. Prokuratorzy z Wrocławia przekazali Wydziałowi Dyscypliny Polskiego Związku Piłki Nożnej materiały obciążające białostocki klub. - Co teraz zrobi związek, zależy tylko od niego - mówi prokurator Edward Zalewski

- Przekazaliśmy PZPN dokumenty, gdzie jest mowa o sześciu spotkaniach, w których Jagiellonia próbowała wpłynąć na wynik. Nas nie interesuje to, czy ktoś miał korzyść z przestępstwa, tylko czy ono miało miejsce - wyjaśnia Zalewski. - Chodzi o sezon 2004/2005.

Jagiellonia grała wtedy w II lidze. Wojciech S., który w grudniu został zatrzymany przez prokuraturę i przyznał się do postawionych zarzutów, był wtedy dyrektorem generalnym białostockiego klubu. Następnie w latach 2005/2006 - prezesem.

- Nie możemy mówić o konkretnych podejrzanych. Po prostu przekazaliśmy PZPN kolejną partię materiałów i tyle [do wydziału dyscypliny wysłano również materiały w sprawie Korony Kielce, której zarzuca się ustawienie dziesięciu spotkań w sezonie 2003/2004 - red.]. Są to tylko takie dokumenty, które nie narażają dalszego śledztwa. Nie są to wszystkie materiały zebrane przez prokuratorów, dotyczące Jagiellonii - twierdzi Zalewski. - Co dalej zrobić z nimi, zdecyduje wydział dyscypliny.

Sprawa Jagiellonii różni się od tych, w których już wcześniej kluby były karane degradacjami, że tamte zespoły osiągały korzyść z korupcji. Białostocki klub, mimo zamieszania w aferę korupcyjną, nie osiągnął korzyści. Być może będzie to okoliczność łagodząca. Członkowie wydziału dyscypliny spotykają się na posiedzeniach w czwartki. Trudno przypuszczać, by już w najbliższy zapadły jakieś konkretne decyzje. Z drugiej strony od 1 lipca wchodzą przepisy mówiące o tym, że degradacją można karać tylko te kluby, w których korupcja miała charakter ciągły. Chociaż nikt nie wie też, ile kupionych spotkań oznacza korupcję ciągłą.

- W tej chwili możemy tylko gdybać, co będzie. Mecze, które są podejrzane, były przegrane, więc trudno mówić, że zespół miał jakieś korzyści - podkreśla Cezary Kulesza, jeden ze współwłaścicieli klubu.

Wczoraj włodarze ekipy z ul. Jurowieckiej byli pochłonięci przede wszystkim kompletowaniem kadr na nowy sezon. Do Białegostoku przyjechał w końcu Michał Probierz, który ma poprowadzić białostoczan w przyszłym sezonie.

- Na razie jednak nie podpisałem kontraktu, musimy jeszcze uzgodnić kilka kwestii - wyjaśniał szkoleniowiec, który ostatnio pracował w Polonii Bytom. Władze tego klubu twierdziły, że trener nie może rozpocząć pracy z innym zespołem, gdyż ma z Polonią obowiązujący kontrakt.

- To nie jest prawda - twierdzi teraz Probierz. - Nie chciałem o tym mówić, ale PZPN rozwiązał moją umowę z Polonią z winy klubu. Chodzi o zaległości w wypłatach.

Bez złożenia podpisu na kontrakcie Probierz nie chce mówić, jak ma wyglądać przyszła kadra białostoczan, ale już działacze, za jego wiedzą, podpisali pierwsze kontrakty. Pierwszymi nowymi piłkarzami Jagiellonii zostali dwaj zawodnicy Pelikana Łowicz, którzy od czwartku są w Białymstoku. Obrońca Marcin Pacan podpisał dwuletnią umowę, a pomocnik Maciej Wyszogrodzki trzyletnią. Dwuipółletni kontrakt z Jagiellonią podpisał również Brazylijczyk Everton, który już na jesieni grał w Białymstoku.

Na dwuletnim kontrakcie podpis wczoraj wieczorem złożyć miał też Pavlo Stano. 31-letni obrońca występował ostatnio w Polonii, w barwach tego klubu rozegrał w poprzednim sezonie 17 spotkań i zdobył jedną bramkę. Był jednym z najlepszych piłkarzy bytomian. Wczoraj wziął już udział w testach wydolnościowych, które przechodzili białostoczanie.

Jagiellonia zainteresowana jest jeszcze pozyskaniem innego środkowego obrońcy - Andriusa Skerli, który grał ostatnio w Koronie Kielce. Upadła raczej za to sprawa transferu innego defensora Vidasa Alunderisa z Zagłębia Lubin.

- Mielibyśmy za dużo tych środkowych obrońców - mówi Kulesza. - Ponadto jesteśmy w trakcie dogrywania transferu Igora Lewczuka [prawy obrońca, grał ostatnio w Zniczu Pruszków, gdzie trafił z białostockiego Hetmana - red.].

- Można powiedzieć, że jestem blisko Jagiellonii, ale też daleko, gdyż mam również ofertę z Wisły Kraków - wyjaśnia Lewczuk. - Oferta z Wisły jest kusząca, ale oczywiście obawiam się, czy wywalczyłbym tam sobie miejsce w składzie. Nie mówię, że w Białymstoku miałbym pewne miejsce w "jedenastce", ale na pewno miałbym na nie większe szanse.

Białostoczanie zainteresowani są też innym zawodnikiem z Pruszkowa, 24-letnim pomocnikiem Pawłem Zawistowskim.

- Fajnie byłoby razem przejść do jednego klubu, bo Paweł to mój kolega, ale on też ma inne oferty i zobaczymy, jak to się potoczy - dodaje Lewczuk.

W zasadzie tylko podpisu brakuje już, aby w przyszłym sezonie w Jagiellonii zagrał Radosław Majdan. Były bramkarz reprezentacji Polski ma do końca czerwca umowę z Polonią Warszawa i na razie klub nie dał mu pozwolenia na treningi w Białymstoku.

- Mam nadzieję, że do końca tygodnia wyjaśni się ta sprawa. Szczegóły indywidualnego kontraktu z Jagiellonią mam ustalone, ale jeszcze niczego nie podpisałem - mówi 36-letni Majdan.

Białostoczanie chcieliby jak najszybciej skompletować kadrę, gdyż w poniedziałek wyjeżdżają na pierwsze zgrupowanie. Przez tydzień zawodnicy będą trenować na obozie w Olecku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.